Mnich - rozpoczęcie tatrzańskiego lata

Sezon czas rozpocząć! 

Jakie to wspaniałe, gdy nie trzeba wstawać o 2 w nocy, a zapas światła dziennego jest taki duży. Gdy na podejściu nie musisz wyciągać 3 kurtek za każdym postojem... Gdy wisząc na stanowisku Twoje jedyne myśli nie krążą jedynie wokół ciepłej kąpieli i rozmyślaniem nad tym, po co do cholery się tu znalazłeś. Witamy w lecie ;). 

O 7:30 wyruszamy z Krakowa. Wyspani, szczęśliwi, pełni animuszu. Na Łysej Polanie meldujemy się chwilę po 9. Zarzucamy plecaki, nie tak ciężkie, gdy nie trzeba do nich pakować dziab, raków, termosu i tony ubrań. Wśród tłumów wycieczek szkolnych ruszamy asfaltówką do Morskiego Oka. Nawet to mega nudne podejście nie dłuży się tak bardzo. Przyjemna rozmowa i ciepło słońca na twarzy umila drogę.

Śniegu coraz mniej.

Do schroniska dochodzimy jeszcze przed największym tłumem. Wpisujemy się do książki. Nie ma to jak wyjście w ścianę o 11:30 :). 

Relaks na szlaku.

Podejście pod Mnicha mija nam szybko. Po drodze przechodzimy tylko przez dwa małe płaty śniegu. Ludzi, praktycznie brak. Mijamy dwa zespoły, które już ukończyły swoje drogi i wracają do schroniska. Na spokojnie, bez zbędnego pośpiechu zakładamy szpej, zostawiamy depozyt i ruszamy. 

Kamil z Matuszem wbijają się w Międzymiastową. Ja z Kubą już związani ruszamy eksponowanym trawersem, który prowadzi nas na Dolne Półki Mnichowe. Tam wykonujemy jeden zjazd do miejsca, gdzie zaczyna się nasza droga.

Kuba na dolnych półkach.
No to jedziemy!

Lewe Kombinacje - jak sama nazwa mówi, są trochę pokombinowane :D. Pierwsze dwa wyciągi są z drogi Luftwaffe (V i VI+), następnie wyciąg Sprężyną (VI+), oraz kawałek Aleją Potępienia (VII), gdzie w połowie wyciągu odbijamy na lewo. Do tego miejsca wszystko jest elegancko obite spitami, ale końcówka to już syte VI+ już na własnej.

Łoimy...
 
Kuba, po przejściu najtrudniejszego odcinka.

Następnie czeka nas bardzo ładny wyciąg rysą za VI. Friendziki siadają pancernie. Dość problematyczne jest przewinięcie za okap, gdzie znajduje się stanowisko. Trzeba mantlować na oblakach, mając przelot dwa metry pod sobą. Nie ukrywam, że w tym miejscu przydał by się spit, szczególnie, że można się pomylić i przeoczyć miejsce przewinięcia. Ja tak zrobiłem i byłem zmuszony do "francuskiego wycofu". Tzn schodziłem na dół wyciągając wcześniej założone przeloty :p. Szósty wyciąg to początkowo płyta i rysa (VI) a następnie wspinanie fikuśnymi wymyciami i kaloryferami. Po prostu sama radość, aż się papa cieszy :). Na koniec "wisienka" na torcie. Czyli obły, połogi filarek (VI), gdzie nie ma stopni, nie ma chwytów ale wyjść trzeba. Na szczęście jest on obity. Bardzo pouczające wspinanie. 

Po pokonaniu obłego filarka.

Prowadząc ostatni wyciąg widzę Mateusza z Kamilem, którzy właśnie stają na szczycie. Zakończyli swoją przygodę wychodząc na wierzchołek drogą Orłowsiego.

Chłopaki podczas wspinu.
Załojone!

Piękna pogoda i świetna droga udzielają nam się. Długo siedzimy na szczycie robiąc zdjęcia i podziwiając piękno Tatr. Nikt nas nie pogania, cały Mnich jest wyłącznie dla nas! W chylącym się ku zachodowi słońcu rozpoczynamy zjazdy do zachodniej podstawy ściany.

Na szczycie
Zjazd z Mnicha

Po chwili jesteśmy już na dole, gdzie w ostatnich promieniach słońca zdejmujemy buty wspinaczkowe i rozpoczynamy mozolne zejście. Za naszymi plecami ostatnie promienie słońca nikną na Mnichu. Widok pięknie podświetlonych Rys towarzyszy nam w drodze do schroniska. 

Ostatnie promienie słońca na Mnichu.
Pięknie podświetlone Rysy. Jak widać śniegu jeszcze jest dość sporo...

Chwila przerwy i czas pokonać całkowicie pusty już asfalt. 1,5 godziny nie dłuży się aż tak bardzo. Jesteśmy zmęczeni, lecz w ten przyjemny sposób. Chwilę po 24 jestem już w Krakowie. 

Świetny wyjazd na początek letniego sezonu! Lato, przybywaj ;)!

Mogą zainteresować Cię również:
comments powered by Disqus