Nordkapp autostopem cz. 1

Lato tego roku spędzam w Norwegii. Przez niemalże dwa miesiące pracuję na krowiej farmie, 100 km od Bergen. Początkiem września kończę pracę i wraz z Kasią, moją dziewczyną ruszamy w autostopową podróż na północ. Cel - Nordkapp. Zaczynamy 3 września, w sobotę rano.

Szybkie pożegnanie z Kjetilem, moim pracodawcą i w drogę! Pierwsze 200 km podwozi nas Tøre, miły starszy pan, dla którego pracowała Kasia. Jedziemy z nim do miasteczka Voss, gdzie zaczynamy stopowanie. Pogoda nie rozpieszcza, lecz po chwili łapiemy parę amerykańskich turystów. Jedziemy z nimi niemalże cały dzień. Po drodze zatrzymujemy się w Flåm, miejscowości słynącej z najpiękniejszej trasy kolejowej w Norwegii. Przejeżdżamy również malowniczą i niesamowitą widokowo Śnieżną Drogą

 Piękny Aurlandsfjorden.

W miejscowości Borgund odwiedzamy jeden z najstarszych kościołów klepkowych, po norwesku nazywanych, stavkirke. Ten, jest jedynym w Norwegii, który dotrwał do naszych czasów w nie naruszonym stanie.

 

Borgund Stavkirke z XII w.
Jeden ze wspaniałych widoków na naszej trasie.

Pogoda jest piękna, krajobrazy zapierają dech w piersi. Tego dnia dojeżdżamy w pobliże gór Joutunhaimen. Noc jest zimna, rano na ściankach namiotu pojawia się szron.

Wita nas piękny poranek.
Kolejny dzień czas rozpocząć! Pogoda zapowiada się świetnie.

Wstajemy wraz ze słońcem. Z pozytywnym nastawieniem ruszamy łapać stopa. Góry Joutunhaimen przyciągają swoją wielkością i majestatem. Białe lodowce i skaliste szczyty zachęcają do zdobycia. Niestety nie tym razem. Mamy bardzo mało czasu. Chcemy jak najdłużej zostać na północy Norwegii. Góry Joutunhaimen są w miarę blisko, z pewnością jeszcze tu wrócimy.

Tak to można jechać!
Joutunhaimen, trzeba będzie tu wrócić.

Bardzo szybko łapiemy stopa aż do Trondheim. Tam utykamy na dwie godziny. Miejsce wydaje się dobre, przystanek autobusowy z zatoczką, aut jedzie sporo, ale nic. Nie lubię dużych miast. Ludzie są tam inni, tacy zabiegani. W końcu jednak zawsze ktoś się zatrzyma. Gdy tracimy nadzieję i chcemy szukać innego miejsca na łapanie zatrzymuje się samochód. Tego dnia udaje nam się przejechać jeszcze 200 km, aż do miejscowości Grong. Przy ładnej rzece, niedaleko głównej drogi rozbijamy namiot i do spania.

Znów wita nas piękny poranek. W dodatku mamy idealne miejsce do łapania stopa. Niestety nikt się nie zatrzymuje. Siedzimy chyba 3 godziny. Morale szybują w dół... 

Mglisty poranek gdzieś w Norwegii.

Może nikt nie jedzie na północ? Może zawrócimy? Czy ma to sens? Takie pytania wciąż się pojawiają. W momencie gdy zrezygnowani chcemy zmienić miejsce zatrzymuje się auto.
- Gdzie jedziecie?
- Do Harstad.
- Czy to daleko?
Dwie młode dziewczyny, Cecile i Janne siedzące w hybrydowej Toyocie wpadają w śmiech. Bardzo daleko - mówią. Wsiadamy i jedziemy, 700 km. Pamiętajcie, że biorąc pod uwagę norweskie zakręty jest to bardzo dużo ;). Sporo rozmawiamy i słuchamy świetnej muzyki. Mijamy koło podbiegunowe i z każdą chwilą jestem dalej na północ niż kiedykolwiek.

Przystanek w mieście Mo i Rana.
Koło podbiegunowe!
Elementy patriotyzmu, czyli wlepa SAKWY musi być ;)

Przejeżdżamy przez piękną Norwegię. Lasy, jeziora, góry i fiordy na długo zapadają w pamięć. Po raz pierwszy widzimy renifery. Jedna z dziewczyn, Janne zaprasza nas do siebie na noc. Zostajemy u niej przez cały następny dzień. Odpoczywamy, rozmawiamy i gotujemy pyszne jedzenie. Kolejny raz odkrywamy, że podróżowanie stopem pozytywnie zaskakuje! 

Wypoczęci i najedzeni ruszamy na Lofoty. Pomimo deszczy i nie sprzyjającej aury udaje nam się dotrzeć do Reine. Pocztówkowa miejscowość zachwyca swoim urokiem. Majestatyczne góry wyrastają wprost z oceanu. Rozbijamy nasz mały namiot i zapadamy w sen.

W drodze na Lofoty.
Reine o zmierzchu.

Wystawiam głowę z namiotu, przecieram oczy i nie wierzę. Jestem w raju? Strzelisty szczyt, który wyrasta wprost z oceanu skąpany jest w promieniach wschodzącego słońca. Tuż obok widnieje piękna tęcza. Coś wspaniałego, jeden z najpiękniejszych poranków mojego życia! W dodatku z ukochaną osobą u mojego boku ;).

Dzień dobry!
Chce się żyć!


Szybko pakujemy namiot i ruszamy w drogę. Ciężki plecak zostawiamy w domu u miłych starszych państwa. Na lekko idziemy w góry. Pogoda jest wymarzona.

Piękna miejscowość Reine o poranku.

Naszym pierwszym celem jest Reinebrigen. Bardzo znany szczyt, z którego roztacza się wspaniała panorama na Lofoty. Po drodze słońce miesza się z chmurami oraz mgłami tworząc wspaniały, nieco mroczny norweski klimat. 

Kasia łoi strome trawy w drodze na szczyt.
Piękne widoki. Nie ma to jak góry wyrastające wprost z oceanu.

Na szczycie robimy bardzo dużo zdjęć i zachwycamy się krajobrazem. Gdy mówimy spotkanym norwegom, że dojechaliśmy tu stopem, dostajemy od nich kultowy, górski batonik Kvikk Lunsj. Dawno nie widziałem tak szczęśliwej Kasi ;).

Norge!


Ruszamy dalej epicką granią. Widoki wprost powalają. Wąską ścieżką pniemy się do góry. Po jednej stronie mamy urwiste ściany, po drugiej łagodne, trawiaste stoki. Wszystko skąpane jednocześnie w mgle i słońcu.

Ciężko to opisać, to trzeba zobaczyć!
Granią przed siebie.

W pewnym momencie widzimy coś niesamowitego! Dookoła naszych cieni pojawia się tęcza. Jest to tzw. Widmo Brockenu. Przesąd mówi, że jeśli ktoś zobaczy w górach widmo, to zginie w czasie wędrówki. Jeśli osoba zobaczy widmo 3 razy, to odczynia zły urok i może czuć się bezpieczna po wsze czasy. 

Widmo Brockenu.
Piękne, norweskie góry

Napawając oczy krajobrazami jak z bajki ruszamy dalej. Zanikającą ścieżką wchodzimy na szczyt. Tam naszym oczom ukazuje się bardzo dziwny widok. Na trawie leży namiot, stelaż i szpilki są rozrzucone dookoła. W środku znajduje się śpiwór, pusta butelka po coli oraz paczka wpół zjedzonych ciasteczek. Wszystko obficie zalane wodą, jak by namiot stał tu od kilku dni. Co się stało? Zastanawiam się z Kasią co zrobić w tej sytuacji. Dzwonię na policję i opisuję zaistniałą sytuację. Nic więcej nie możemy zrobić, więc ruszamy w drogę powrotną. 

O co chodzi?
W drogę!

Wracamy do cywilizacji i jedziemy stopem do miejscowości Flakstad. Tam na piaszczystej plaży spędzamy kolejną noc. Pogoda się psuje, więc opuszczamy Lofoty i ruszamy dalej na północ!

Pani prezes w swoim fotelu.
Nasza trasa, prawie 2000 km w 4 dni autostopu ;).

 Ciąg dalszy wkrótce ;).

 

Mogą zainteresować Cię również:
comments powered by Disqus