Tam gdzie słońce świeci z północy

Chile. W lipcu jest tam zima - to wiedziałem już wcześniej. Spodziewałem się, że będzie zimno, zwłaszcza w górach. Ale nie wpadłem na to, że dzień będzie trwał tylko jedenaście godzin!

Wprost z ciepłej, rozgrzanej słońcem Europy przyleciałem do Santiago. A tam chłód w nocy, zwiędnięte liście i ludzie chodzący w czapkach. A przede wszystkim zmrok jest o 18! No i po co mi to było?

Zimowe, lipcowe Santiago de Chile

Słońce

Po raz pierwszy nabrałem się w stolicy Chile. Szukałem hostelu, potrzebowałem znaleźć południową stronę placu. Intuicyjnie spojrzałem na słońce, ale coś mi się zaczęło nie zgadzać. Nagle zrozumiałem - przecież tu słońce świeci z północy! Wtedy dopiero doszło to do mnie w praktyce, namacalnie - w teorii przecież wiedziałem.

Po raz drugi nabrałem się na Atakamie, kiedy chciałem poczekać aż słońce ładnie oświetli wulkan od profilu. Wtedy wyszłyby najlepsze zdjęcia. Niestety po kilku godzinach zorientowałem się, że słońce przesuwa się po niebie w odwrotną stronę niż w Polsce - wulkan był oświetlony całkowicie od tyłu!

Język

Do niedawna myślałem, że żółte, kwadratowe znaki ostrzegawcze są tylko w Australii.

Peligroso po hiszpańsku oznacza niebezpieczny. Ale spokojnie, całość należy przetłumaczyć po prostu jako niebezpieczny zakręt. Języki warto znać, bo jeszcze człowiekowi różne rzeczy mogą przyjść do głowy.

W Ameryce Południowej współczynnik efektów, do włożonej pracy w naukę języków jest niezwykle wysoki. W większości krajów język hiszpański, jako urzędowy, znają wszyscy, więc można swobodnie porozmawiać nie tylko z naciągaczem, czy wykształconym studentem (jak to bywa w niektórych krajach), ale z każdym. A sam język jest całkiem prosty do nauki, przynajmniej w porównaniu z angielskim, francuskim czy niemieckim.

Bezpieczeństwo


Kiosk z profilu

Mówi się, że kraje Ameryki Południowej nie należą do najbezpieczniejszych. Coś musi w tym być, bo powszechne są tam kraty w oknach. Bardziej wystawne domy zawsze są ogrodzone wysokim murem zakończonym drutem kolczastym albo wmurowanym potłuczonym szkłem (raz widziałem także mur zakończony "hodowlą" kaktusów!).

Ale tak jest w miastach. Na wsi często w sklepie nie ma właściciela, drzwi są otwarte, przystawione tylko drewnianym płotkiem, żeby każdy wiedział, że najpierw trzeba znaleźć właściciela. I jakoś nikt nie kradnie.

***

To tyle na początek, ale spodziewajcie się wielu następnych tekstów, bo to były najlepsze wakacje w moim życiu!

Mogą zainteresować Cię również:
comments powered by Disqus