Songkran, czyli tajski nowy rok 2559

Już przybijając do brzegów plaży Ao Nang, widziałem kotłujący się tłum świętujących ludzi. Na Tonsai Beach, skąd płynąłem, jakoś nie czuło się tej atmosfery. Ledwo zdążyłem wysiąść z łódki - tradycyjnej tajskiej long boat (tylko że z silnikiem) - zostałem oblany wiadrem wody!

Właśnie tak!

- Happy New Year!
- Happy Songkran! - kolejna osoba wysmarowała mi twarz kolorową farbą.

Wszyscy na około, i turyści, i miejscowi oblewali się nawzajem wodą. Większość używała do tego "odpustowych" psikawek, ale niektórzy, zwłaszcza Tajowie, nie cackali się i korzystali z wiader i węży.

Walka na odpustowe psikawki
Albo na wiadra
Wielka fiesta

Atmosfera wszędzie na około była bardzo wesoła. Wszyscy na około śmiali się - na ulicę wyszło chyba całe miasteczko.

Każde auto musi zostać oblane 

Normanie dwukierunkowa główna droga przez Ao Nang objeżdzająca cały kurort, zamieniła się w jednokierunkową promenadę, którą powolutku, jechały nie kończące się auta, najczęściej pickupy, pełne świętujących ludzi. Wszyscy byli umazani farbą i cali mokrzy.

Oprócz oblewania wodą, należało też wysmarować siebie i innych zmywalną farbą

Po drodze trafiłem na pokaz Muay Talay, rodzaju tajskiego boksu, tylko że na belce.

Boks na belce. Kto pierwszy zrzuci przeciwnika?
Autostop

Ciężko tego dnia było złapać jakikolwiek transport do pobliskiego Krabi, wszyscy byli zajęci świętowaniem. Postanowiłem iść wzdłuż drogi i łapać autostop po drodze. Ruch w Tajlandii jest lewostronny, więc musiałem do tego użyć lewej ręki!

Jak to zazwyczaj bywa w tych częściach świata, większość kierowców nie wiedziała o co chodzi i tylko się cieszyła. Wkrótce, zrezygnowany, postanowiłem przejść kawałek dalej i znaleźć lepsze miejsce. I wtedy spod ziemi wyrósł kierowca pickupa, oferując darmową podwózkę.

Ucieszony tym faktem, postanowiłem stopować dalej na północ, a nie jechać na dworzec autobusowy w Krabi. Stanąłem przy drodze i ochoczo zacząłem machać na kierowców. Dziesięć minut, dwadzieścia, pięćdziesiąt...

I nic. Kierowcy tylko czasami się uśmiechali. Nikt. Nic.

W końcu, zrezygnowany, przeszedłem na drugą stronę drogi, łapać okazję do miasta. No i nie zdążyłem odstawić plecaka, a już podjechał chłopak na motorze. Na początku pomyślałem, że to mototaxi - czyli typowa w regionie usługa płatnego transportu. Tylko że na skuterze, a nie autem. Ale okazało się, że to był "motostop", darmowa podwózka i to jeszcze na sam dworzec!

Na podstawie tych i późniejszych doświadczeń stwierdzam: autostop w Tajlandii czasami działa rewelacyjnie, a czasami wcale - nie spotkałem wersji pośrednich!

Jazda na pace pickupa - cóż więcej potrzeba?!
 Postój co 200 metrów

W końcu znalazłem się w autobusie do Surat Thani. Ale na szybkie dotarcie do celu nie miałem co liczyć tego dnia. Autobus zatrzymywał się wielokrotnie, żeby kierowca pozwolił się oblać wodą i posmarować farbą. Chyba tak na szczęście w nowym roku. I tak w każdej mijanej wiosce!

Jechaliśmy 4 godziny zamiast dwóch...

Ale wspomnienia niezapomniane!

Na koniec kilka zdjęć z obchodów Songkran w parku narodowym Khao Sok.

Obchody Songkran w parku narodowym Khao Sok
Dzieci cieszą się z wody
I nie tylko dzieci
Mogą zainteresować Cię również:
comments powered by Disqus